wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział dziewiąty.


Niski jegomość siedział właśnie  w dużym, pokrytym pluszem fotelu, leniwie sącząc afrykańską herbatę z bogato zdobionej, luksusowej filiżanki, przypatrując się ze swojego miejsca zdjęciom na ścianie, kiedy za oknem rozległ się cichy stuk i słaby błysk. Mężczyzna westchnął ciężko i upił kolejny łyk napoju. Za drzwiami rozległo się delikatne stukanie. Nie poruszył się. Stukanie rozległo się ponownie. Kolejny łyk herbaty. Znowu stukanie. Tym razem bardziej natarczywe. Mężczyzna odłożył filiżankę. Po chwili sięgnął po ciasteczko. Nikt nie zastukał. Postać pojawiła się w salonie bezszelestnie. Wysoki, szczupły mężczyzna, w w gustownej szacie. Z długą brodą bardziej siwych już niż brązowych włosów. Oczy jednak miał tej samej barwy co zawsze. Duże, błyszczące, niebieskie tęczówki wpatrywały się w niego pytająco zza szkieł okularów.
-Witaj, Horacy - powiedział przybysz spokojnym, profesorskim tonem.
Mężczyzna przewrócił oczami i, niczym rozkapryszone dziecko uparcie wpatrywał się w wiszące na ścianie zdjęcia. Jego pulchną, bladą twarz pokrył lekki rumieniec. Warga lekko mu drżała. W końcu mężczyzna przemógł się i wymamrotał, wciąż z twarzą skierowaną ku ścianie:
-Witaj, Albusie. Miło Cię znowu widzieć. Żegnaj Albusie.
Przybysz zachichotał. Był to dziwnie radosny dźwięk jak na statecznego dyrektora znanej Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
-Długo się nie widzieliśmy. Żal by było przepuścić taką okazję i nie pogawędzić.
-Nie mamy o czym - burknął Horacy.
-Doprawdy? - spytał przybysz. W jego głosie słychać było napięcie.
-Doprawdy Albusie. Nie mam kontaktu już ...z Tomem. Tyle. Nie rozumiem czemu ciągle drążysz ten temat kiedy...
-Nie o tym chcę rozmawiać. - przerwał Dumbledore. -Byłoby dobrze znać zamiary Toma ale cóż. Nic nie poradzimy, że słuch o nim zaginął. Źle zaczęliśmy tę rozmowę przyjacielu. Co tam u ciebie , stary druhu?- spytał radośnie. Horacy wjechał głębiej w fotel. Przeczuwał już co będzie dalej. Jęknął słabo i trzęsącymi się dłońmi chwycił za stojącą obok filiżankę. Napój był już zimny i niedobry.
-D-dobrze, radzę sobie jakoś... Emerytura .. bardzo mi służy. Dobrze mieć czas wolny. Rozumiesz. Zero uczniów. Zero egzaminów, pergaminów,zero wypracowań, stopni, gwaru. Idylla Albusie. Nie zamieniłbym tego za nic innego. - Horacy starał się jak najdobitniej przekazać Dumbledorowi, że nie jest chętny do powrotu w szeregi profesorów Hogwartu. Wiedział, że skoro Albus nie przyszedł pytać o Toma to może być tylko jeden powód jego wizyty. A on postanowił dobitnie dać sobie spokój z nauczaniem. Kłopoty, które wciąż się za nim ciągnęły bardzo były mu nie na rękę. Od makabrycznych wydarzeń w Hogwarcie minęło już parę lat ale mimo wszystko wciąż słyszał szepty...pytania. Ostatnio znowu dostał list z Ministerstwa. Kolejne przesłuchanie przed Radą.
-A wiesz, że w tym roku mamy wyjątkowo zdolnych uczniów? Parę z nich ma naprawdę duży talent. Pod okiem takiego profesora... - Dumbledore spojrzał na niego z uśmiechem. Slughorn nie odpowiedział. Malutka żyłka na czole drgała w rytm przyspieszonego pulsu.
- Robert Denislow zdobył najwyższą średnią w tym roku, ma talent..wiesz po ojcu. Tym słynnym..a cóż ja ci będę mówił doskonale przecież go znasz. Jeden z twoich najlepszych absolwentów. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Albus Dumbledore uśmiechnął się w duchu. Siedzący bokiem do niego Slughorn wiercił się na krześle pod wpływem jego słów.
-Jest też córka Anette Rice.. równie utalentowana co jej wuj, pamiętasz...
Na czole mężczyzny wystąpiły kropelki  potu. Skręcał się wręcz siedząc w swym pluszowym fotelu. Usilnie ćwicząc swoją wolę.
-Wiesz też, o przepowiedni,prawda?
Horacy przestał się ruszać na krześle.
-Tej przepowiedni? -spytał. Jego głos zabrzmiał piskliwie w cichym pokoju. Pytanie pozostało bez odpowiedzi.
-Wiesz, że czas nadchodzi. Słyszałeś doniesienia. Zło się zbliża.
-I oczekujesz, że..co? Co Albusie? Czego ty chcesz ode mnie?
-Pomocy. Zło wyrządzone da się naprawić. Trzeba wierzyć.- Z okolic fotela dobiegło prychnięcie.
- Chcesz mnie wrobić w poczucie winy? Bo nie dopilnowałem paru spraw? Bo poniosły mnie ambicje?Mam uczyć więc twoich uczniów w ramach zadośćuczynienia? - mężczyzna złapał się za głowę pociągając za swoje brązowe włosy.
-Do końca życia będzie mnie prześladować ta sprawa Albusie. Nigdy jej nie zapomnę. Ale to nie fair . Naprawdę nie fair. Tylko dlatego,  że brakuje profesorów..
-Nie brakuje. Potrzebuję ciebie.
-Dlaczego?
-Bo jesteś ekspertem od eliksirów.
-To niczego nie zmienia. Straciłem już swoją wiarę w uczniów Albusie.
***
Wysoki blondyn w czarnej bluzie po raz kolejny odgarnął drażniącą, przydługą , spadającą mu na oczy grzywkę. Siedział przy biurku nerwowo wertując jakieś papiery. Były to stare zapiski ojca. Stęchłe, pożółkłe pergaminy, czasem poplamione albo nadpalone. Nerwowo przebiegł wzrokiem kolejny zapis gdy jego wzrok zatrzymał się na chwilę. Młodzieniec wstrzymał oddech. Włosy ponownie opadły mu na oczy. Nie zwrócił na nie uwagi po raz kolejny wpatrując się w pochyłe pismo. Jeszcze raz. Kolejny. Czuł jakby serce przestało mu bić. Jakby czas zatrzymał się w jednym momencie gdy odkrył małą notatkę koło zdjęcia. 
-To niemożliwe- wyszeptał z wściekłością. W górę pofrunęły leżące na biurku papiery, gdy chłopak zrzucił je jednym machnięciem ręki. Rozległ się brzdęk tłuczonego szkła. kałamarz potoczył się po drewnianej podłodze wylewając na dywan swoją atramentową krew. Chłopak wsadził ręce w swoje blond włos. Głowę oparł o nagrzany blat. Pozbierał się po chwili. Wziął głęboki wdech. Przetarł twarz dłońmi i wyszedł z pokoju. Idąc korytarzem wstąpił do domowej biblioteki. Ciemnego pokoju pełnego starych dzieł wielkich magów . Nie tylko tych dobrych. Wziął do ręki dwa duże tomy. Wychodząc wrócił się po trzeci. Znajdujący się na najwyższej półce na ostatnim regale. Szybkim krokiem zszedł do piwnicy. Różdżka zalśniła mu w dłoni zapalając pochodnie w ciemnym pomieszczeniu. Koło nóg chłopaka przemknął szaroniebieski kot i otarł się na powitanie o swojego pana. Usta młodzieńca uniosły się w półuśmiechu. Bardzo tęsknił za tym miejscem. Ilekroć tu przebywał zawsze ogarniała go wielka chęć tworzenia. Tak było i tym razem. Po kolei jego ręce dotykały znajomych przedmiotów pośpiesznie układając te potrzebne. Pod kociołkiem buchnął ogień, na desce pojawiły się pierwsze składniki.Twarz blondyna rozjaśnił uśmiech zadowolenia.
-Już niedługo mały czeka nas wycieczka, wiesz?- spytał kota podwijając rękawy. Na lewej ręce, przy nadgarstku miał tatuaż. Wężowe oko z jadeitową tęczówką. 
-Czeka nas mała podróż do Hogwartu
***
Budzę się gwałtownie łykając powietrze. Moja skóra cała lepi się od potu. Wokół jest ciemno. Jest mi słabo i niedobrze. Unoszę się na poduszkach rozglądając w koło, jednak zaraz z powrotem na nie odpadam. Silnie kręci mi się w głowie. Przełykam ślinę. Uspokajam oddech i czekam aż serce przestanie mi gwałtownie bić w klatce piersiowej. Z oddali słyszę echa rozmów. Podniesione głosy. Płacz mamy. Spoglądam w okno. Na dworze panuje przejrzysta, bezchmurna noc. Przez otwarte okno przedostaje się chłodne nocne powietrze, które owiewa mi twarz chłodząc rozpaloną skórę. Nie pamiętam zbytnio jak tu trafiłam. Do swojego pokoju. Do łóżka. Słyszę kroki na schodach. Ciężkie. Zmęczone. Po chwili drzwi do mojego pokoju otwierają się z lekkim skrzypieniem rozświetlając moją sypialnie wąskim strumieniem żółtego światła. W drzwiach stoi mama. W fartuchu, trzymając w dłoniach tacę z jedzeniem.
-Oh Lily .. -szepnęła dławiącym się głosem. Wolno podeszła do mnie.
-Tak się cieszę - usiadła na brzegu mojego łóżka. Rękę przytknęła do ust. Z oczu popłynęły jej łzy.
-M-mamo ? -spytałam nieswoim głosem podenerwowana.
-Tak bardzo się martwiliśmy... - szepnęła, łapiąc mnie za rękę.
-Co się dzieje .. ? - mój głos wciąż nie brzmiał tak jak dawniej. Ochrypnięty. Drżący. Suchy.
-Wszystko będzie dobrze kochanie. Wszystko będzie dobrze...
-Mamo! Co będzie dobrze?! Co się dzieje?!
Nic nie odpowiedziała. Nachyliła się tylko. Objęła mnie trzęsącymi się ramionami i przytuliła mocno.
-Już wszystko będzie dobrze. Obudziłaś się. Mówili, że tego nie zrobisz..

1 komentarz:

  1. Slughorn jak zawsze uparty... cóż, historia lubi się powtarzać :)
    Kolejna tajemnicza postać... A może nie? Czyżby tajmeniczy niezmajomy z Pokątnej? Chyba za bardzo kombinuję...
    BTW, myślałam, że zaczniesz tę notkę o Lily i jej snu. Ciekawe jak długo była nieprzytomna?
    Czekam na więcej :)
    Szal, S&S

    OdpowiedzUsuń