poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział pierwszy



Jeśli myślisz, że w świecie magii  podczas wakacji nie ma czasu na nudę to się mylisz.Ewentualnie masz wyrozumiałych rodziców. Siedzisz w jakimś miłym wygodnym miejscu, daleko od domu, w miłym kurorcie ew. na wygodnej kanapie w salonie. Jenak kiedy jesteś mną to możesz się nudzić w wakacje, siedząc w dusznym pomieszczeniu wypełnionym cytrynowym  zapachem detergentów. Otoczony pustką i rozleniwieniem. Bez różdżki. Bez magii. Bez czegokolwiek co choćby stało koło czegoś z etykietką 'magiczne'. Tak. Możesz się nudzić gdy twoimi rodzicami są mugole. Nie żywię złości na rodziców. Zrozumieliby. Może po pewnym czasie dałoby się ich przekonać bym mogła trzymać magiczne przedmioty w swoim pokoju. Z pewnością mogliby do tego przywyknąć. W sumie czasem mam wrażenie, ze lubią tę część mnie, która wyróżnia mnie spośród 'innych'. Jest tylko jeden mały problem. Chociaż nie, w sumie nie taki mały. Chudy, kościsty, o ostrej szczęce potwór na długich chudych nogach z wiecznym grymasem na upudrowanej twarzy. Wiem, krew z krwi i tak dalej... ale jak tu żyć?! Jest jakaś siedemnasta, środek lata, duszno, parno, leje się z człowieka, wszystko z cztery razy sprzątnięte, wypucowane nic do roboty ,a ja nawet nie mogę w świetle słonecznym zbliżyć się, zanadto do szafki pod schodami, gdzie, na skutek donośnych protestów, szeregu omdleń i ataków histerii Petunii, zamknięto wszystkie moje ukochane, magiczne przedmioty. Każdy dzień od poranka do wieczora jest mordęgą. Tutaj, w mojej rodzinnej miejscowości nie ma dla mnie życia. Spokojnie, siostrzyczka dopilnowała już tego, by zupełnie nikt nie chciał zamienić ze mną choćby słowa. Na dworze jeszcze duszniej niż w domu. Tata pochrapuje na fotelu z najnowszym Time'sem. Mama pielęgnuje swoje rośliny w ogrodzie. Ja zaś zaklinam zegar i słońce, by zaczęły szybciej się poruszać. Jeszcze tylko trochę. Po zmroku wszystko jest fajniejsze. Szczególnie od momentu wypróbowania sztuczki ze spinką, mojej przyjaciółki Dorcas, na zamku od szafki pod schodami. Od tego momentu, życie stało się zdecydowanie ciekawsze. 
Słyszę trzask zamykanej furtki w ogrodzie.
Niedobrze... Moja doszczętnie mugolska , anty magiczna siostrzyczka wróciła. Czym prędzej łapię w ręce buty leżące obok kanapy i zaczętą wcześniej powieść i jak tylko mogę najciszej przemykam do swojego pokoju na piętrze. Do drzwi docieram w chwili gdy z dołu słyszę skrzekliwy głos swojej siostry uskarżającej się na zbyt niski stan swojego portfela - biedaczka może pozwolić sobie jedynie na trzy szafy ubrań.
Przekręcam cicho klucz w drzwiach i padam na łóżko. Materac ugina się, stare sprężyny mocno protestują. Wiercę się niespokojnie. Nie potrafię tak wysiedzieć.Wstaję po chwili. Rozglądam się po pokoju. Panuje w nim potężny rozgardiasz ale lubię to. Mój pokój jest moim azylem, jedyną przestrzenią w całym domu gdzie nie pachnie płynem do polerowania drewna ani jakimś cytrynowym paskudztwem. Kopnięciem przegarniam dywan i swoje rzeczy odsłaniając kawałek wysłużonego parkietu. Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal, nie? A czego oko Petunii nie widzi, przed tym histerii nie dostaje. Tak więc wkładam delikatnie palce w otwór w desce i pociągam lekko, Jedna, druga, trzecia i już... skarb Lily Evans widzi światło dzienne. Wiem, że powinnam być ostrożna ale... nudzi mi się. Z westchnieniem biorę do ręki plik listów od przyjaciółek, pudełko z cukierkami z Miodowego Królestwa i rozsiadam się wygodnie na twardej podłodze oparta o materac łóżka. Siedzę tak przeglądając stare fotografie z Hogwartu, wspominając jedne z najszczęśliwszych chwil w swoim życiu, które zmieniło się nie do pomyślenia w ciągu tych 5 lat odkąd dowiedziałam się kim naprawdę jestem. Leniwie przekładam w rękach utrwalone wspomnienia. W końcu uśmiecham się na widok zeszłorocznych kartek urodzinowych od swoich przyjaciółek : Dorcas, Ann i Jane. Trzech najwspanialszych , jakie kiedykolwiek miałam. Z oddali słyszę kroki na schodach. Najpierw słyszę ciężki galop Petunii i głośny trzask drzwi z pokoju obok a następnie spokojniejsze i wolniejsze kroki matki. Wrzucam szybko wszystko pod podłogę i nakładam deski. Mama zastaje mnie rozciągniętą na łóżku z książką w ręce. Zdaje mi się, że chce coś powiedzieć jednak zaciska tylko usta i z westchnieniem mówi:
- Przebierz się. Unoszę brwi do góry, wyrażając swoje zdziwienie. Spoglądam na swój strój. Luźna bluzka, stare jeansowe spodenki. Po chwili jednak już wiem. Mama nie dodaje nic więcej. Wystarczy mi jedno spojrzenie by się upewnić, ze moje przypuszczenia są właściwe. Na kolacji będzie obecny chłopak Petunii. Generalnie ciężko o nim cokolwiek powiedzieć, może prócz tego że jest...nijaki. Średni wzrost, średnia budowa, średnie wyniki, średnie zainteresowanie czymkolwiek. O cokolwiek by go zapytać zna już właściwą, nic nie mówiąca, prostą odpowiedź, a jego ulubioną odpowiedzią są stwierdzenia : ' owszem i w żadnym wypadku'. Nie muszę chyba mówić, że nie przepadam za gościem. Szczególnie, gdy widzę w jego małych, jasno niebieskich oczkach pogardę do wszystkiego co dotyczy mojej osoby. Czasem zastanawiam się, czy aż tak są zgodni z Petunią, czy też moja siostrzyczka naopowiadała mu jakieś ciekawe historyjki na mój temat. Z westchnieniem podnoszę się a nogi przeczesując palcami swoje rude loki. To był ciężki letni dzień, a zapowiada się jeszcze cięższy wieczór. Już teraz wiem, że ani nie dotrę przed północą do szafki pod schodami, ani nie przełknę niczego z kolacji. Jednak muszę się zjawić, siedzieć cicho i udawać, że nie istnieję.

***
W pomieszczeni panował półmrok. Woda leniwie kapała po skalnych ścianach lochu. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach wilgoci i pleśni. Słychać było tylko deszcz za oknem i kapanie wody oraz szybkie, nerwowe kroki na skalnej podłodze. Z mroku wyłoniła się czarna, wysoka postać w nasuniętej na głowie ciemnej pelerynie z różdżką w ręce, która nieco rozświetliła panujące ciemności swoim  mdłym, niebieskim światłem. Postać rozejrzała się nerwowo w koło , po czym pospiesznie odeszła dalej, aż natknęła się na duże, drewniane drzwi, całe mokre od wilgoci i lekko spróchniałe. Jedno stuknięcie różdżki wystarczyło by zamek kliknął głucho, a masywne drzwi stanęły przed nim otworem. Postać rozejrzała się ponownie i szybko weszła do pomieszczenia. Z korytarza dochodzą podniecone szepty. Postać przyspieszyła, wchodząc w bardziej oświetloną część korytarza.
- Jesteś, punktualność nie należy do Twoich zalet - rozległ się z mroku głęboki, kobiecy głos.
-Zamknij się Bel - oparła postać, częściowo skryta teraz w mroku.
- Skoro raczyłeś nas już zaszczycić swoją obecnością, to może powiesz, czy masz to o co cię prosiłam?
-Mam - odparła niechętnie postać. Z mroku rozległ się chichot kilku osób. Po chwili rozległ się męski głos z mroku.
-Cóż to, paniątko ogarnęły wątpliwości? - z oddali ponownie rozległ się śmiech, zwielokrotniony jeszcze przez echo,
-N-nie, ale ... Bel, a co jeśli Kastor miał rację? -postać zignorowała pozostałych zwracając się do kobiety w ciemnofioletowej szacie.
-Wujaszek Obłąkaniec? Nie żartuj sobie! Może i kiedyś był wybitnym czarodziejem, ale teraz... nawet matka nie chce go znać, widziałeś arras, czarna dziura ..tyle po nim zostało. Jego już nie ma dla naszej rodziny. Nie ważne co mówił. Wszystko to bzdury. Teraz liczy się tylko Lord. Co nam po legendach starego bajarza. W historii Slytherinu nie ma wzmianki o tym, opowieści Obłąkańca po prostu nie mogą być prawdziwe. Skup się na swoim celu braciszku.Lord będzie teraz twoim panem.
-Nie mamy jeszcze tatuaży Bel- Przypomniała postać z wyrzutem. - Ale ja to czuję Bel, nie ważne co mówią. Historia naszego domu może mieć dwie wersje. A jeśli ta druga jest choćby w połowie prawdziwa... będą kłopoty.

5 komentarzy:

  1. Hem?
    Miała być tajemnica i jest. Chyba jest późno, bo nie ogarniam.
    Z konta, bo nie chce mi się wylogowywać :)
    Szal S&S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiada się ciekawie ;)
      A co Szal wstudzisz się?
      Biorę się za resztę :)
      Szur S,S&S

      Usuń
  2. Nieżle. Czytam dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, naprawdę. Tajemniczy i wciągający :)....
    W życiu nie chciałabym mieć takiego chłopaka jak Petunia ^^ - pusty i beznamiętny (afuj).
    Powiem szczerze ,że podziwiam osoby ,które piszą wcielając się w postacie ; ja tak nie potrafię ;/ ale tobie się to wybitnie udało ;) Pozdrawiam L.R.

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesujący początek, który zachęca do zagłębienia się w dalszą część Twojej powieści.
    Świetny styl wypowiedzi, mimo, że w pierwszym poście wyjaśniłaś, że nie jesteś humanistką. Ten komentarz jest też świetnym sposobem na podziękowanie za kometowanie u nas! Zapraszamy częściej! Serdeczne pozdrowienia! ^^ :D
    //Harriet & Conrad, autorzy: www.hogwartomaniactwo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń