czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział ósmy.

Syriusz Black po raz kolejny brał głęboki oddech. Nie trafiały do niego ostatnie wydarzenia.
-Staaaary no ! - powiedział ze zniecierpliwieniem w głosie - Chodź rzesz! Rusz ten swój tyłek sprzed tego pierkarkarnicznika i chodź na basen! - Mówiąc to zaczął popychać stojącego tyłem do niego Jamesa Pottera. Rozczochrany młodzieniec z niepokojem spoglądał przez szybę piekarnika. 
-Tylko skończę - powiedział i uśmiechnął się do siebie. Ciasto nie wyszło może najwspanialej , ale nie wyglądało też tragicznie. Przynajmniej na razie.
- Zamieniasz się w jakąś babę - mruknął naburmuszony Syriusz. W oddali rozległo się ciche pukanie do drzwi. Syriusz spojrzał wyczekująco na Jamesa, ponieważ ten jednak nie ruszył się tylko wciąż wpatrywał w pieczące się ciasto sam poszedł otworzyć drzwi. Po chwili z holu dobiegł radosny okrzyk Blacka ,zaraz po nim do uszu Pottera doszło też głośne wołanie:
-Cześć Lilcia! Nie przykro mi Jamesa nie ma w domu. Nie wybacz, tak, chory jest. Tak, obawiam się, że to coś poważnego. Stojący w drzwiach Lupin spojrzał na Blacka zdziwiony. Dopiero po chwili zrozumiał o co chodziło. Obaj z trudem tłumili śmiech. Black teatralnie głośno zamknął drzwi, ponownie się krztusząc. Z oddali dobiegł ich głośny rumor przewracanych naczyń i już po chwili, będąc wciąż w fartuchu, poprawiając na szybko włosy zjawił się w holu umazany ciastem Potter.
- Stary zabiję! Jak mogłeś powiedzieć Lil...Remus?! - spytał zdumiony. Przyjaciele nie mogli już dłużej się powstrzymać i wybuchnęli śmiechem. 
-Wzięło go, co? - spytał  Syriusza Lupin z błyskiem w oku.
-Żebyś ty to widział - powiedział kręcąc głową Syriusz. -Jeszcze trochę i nasz kumpel całkiem zdziewiczeje - powiedział ze śmiechem obejmując tkwiącego w szoku Pottera.
-Ale śmieszne - mruknął rozczochrany chłopak zdejmując z siebie ramię Syriusza. 
- Może chciałabyś się umówić na randkę - powiedział Syriusz słodkim głosikiem trzepocząc rzęsami i śmiejąc się gdy rzucona przez Pottera kuchenna rękawica śmignęła mu koło ucha. 
Po chwili wszyscy troje roześmiali się radośnie poklepując się po ramionach. Przeszli do salonu, gdzie rozsiedli się na kanapie.
-A gdzie twoi rodzice? - spytał Remus, rozglądając się dokoła. Syriusz odpowiedział radosnym śmiechem.
-Nie ma! Chata wolna - powiedział z rozmarzeniem - Tylko niestety temu tutaj coś mocno walnęło w głowę i od tygodnia zachowuje się bardziej nienormalnie niż zwykle - mruknął rozbawiony. James tylko wzruszył ramionami szczerząc się głupkowato. 
- Oj chyba muszę nadrobić zaległości - mruknął Lupin za co Black zgromił go wzrokiem.
- To ja się ewakuuję jak najdalej z stąd. - powiedział unosząc ręce do góry. 
-Baaaby wy przeklęte stworzenia, oddajcie mi przyjaciela ! -zawył i zniknął w kuchni. Remus uśmiechnął się lekko spoglądając na rozmarzonego Pottera. Może i nie zachowywał się zbyt racjonalnie, a czasem irracjonalnie, ale mimo wszystko na pewno coś czuł do Lily Evans. Miał tylko problem z właściwym okazywaniem jej tego.
-No więc? -spytał. Wiedział, ze i tak usłyszy całą historię z mnóstwem ochów i achów. To było nieuniknione. A wiedział, że lepiej od razu dać się przyjacielowi wygadać.
- Oh, nie uwierzysz.. otóż Lily miała urodziny i ... - przerwał na widok Syriusza, który przystanął przy kanapie marszcząc nos , w rękach trzymając butelki piwa.
- Staary, ja nie wiem, co ty za czary wyprawiasz z tymi mugolskimi urządzeniami, ale to coś świecącego niemiłosiernie jedzie w kuchni - mruknął siadając i podając kumplom butelki. Potter zmarszczył brwi. O co chodziło Syriuszowi.? Nale i do niego dobiegł wspomniany przez Blacka zapach.
-BABECZKI! - wrzasnął jak opętany i już go nie było.
-I tak cały czas - mruknął zrezygnowany Syriusz otwierając swoje piwo i pociągając spory łyk.
-Normalnie nie pogadasz z nim od tygodnia, bo ... jakaś przeklęta baba .. - Remus uśmiechnął się tylko lekko pociągając łyk swojego napoju.
***
Czuję, że spadam. Wokół mnie panuje całkowita ciemność a ja nieustannie przenoszę się w dół. W końcu trafiam do dziwnego pomieszczenia. Czuję się jakbym była zawieszona. Wokół rozlegają się głosy. Skrzekliwe, mroczne, śmiechy i powarkiwania. Słyszę tłuczone szkło. Czyjś rechot wbija się mi głęboko do głowy. Słyszę krzyk. Kobiecy. Nagły, przenikliwy i nagle urwany. Czuję smutek. Dokoła mnie pojawia się szary dym. Widzę wysoką postać czarodzieja w długiej szacie z groźnie wyglądającą twarzą, który szarpie za rękę zapłakaną kobietę. Po chwili dostrzegam, że nie jest to dorosła kobieta, a młoda dziewczyna. Łzy płyną wielkimi kroplami po czerwonych, pokrytych bliznami policzkach. Byłaby całkiem ładna bez tych blizn. Mężczyzna spogląda z pogardą na upadającą kobietę wymierzając jej siarczysty policzek. Dziewczyna zanosi się bezgłośnym płaczem. A może to ja nic nie słyszę? Mężczyzna cedzi słowa z odrazą. Spadają następne ciosy. Po chwili zostawia ją i odchodzi. Dziewczyna wciąż drży. Wyciągam rękę w jej stronę  ale nie widzi mnie. Kuli się na podłodze zanosząc płaczem i przyciskając ręce do brzucha. Po chwili przy kobiecie zjawia się skrzatka w brudnym kawałku materiału na sobie. Podchodzi ostrożnie do dziewczyny i wyciera je oczy brudną chustą. Dziewczyna spogląda na nią zaczerwienionymi oczami. Czuję jakąś więź z nią. Do oczu nabiegają mi łzy, kiedy skrzatka delikatnie kładzie rękę na jej brzuchu. Dziewczyna krzywi się nieznacznie. Dopiero po chwili dostrzegam coś co wcześniej mi umknęło. Na łańcuszku, tuż przy krawędzi bluzki wisi wisiorek. Mój pierścionek...

Budzę się gwałtownie chwytając oddech.

1 komentarz:

  1. Huncwoci zawsze spoko :)
    Króciutki rozdzialik, ale świetny. Czy czarne literki na końcu mają jakiś specjalny wydźwięk mieć? [kurczę, Yoda mi wyszedł]
    Mam nadzieję, że sklecisz wkrótce coś nowego, bo został mi jeden rozdizał i niedosyt. Nadal nie wiem o co dokładnie chodzi...
    Szal, S&S

    OdpowiedzUsuń