wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział szósty.

Miło spędziłam po południe z przyjaciółkami. Do wieczora obyło się bez dziwnych zdarzeń i sytuacji, nikt też o dziwo! już na mnie nie wpadł. Nastrój zdecydowanie mi się polepszył. Odzyskałam swój zwykły rezon i z radością uczestniczyłam w zwiedzaniu, komentowaniu, zachwycaniu się wszystkimi rzeczami w sklepach. Dokupiłam jeszcze parę drobiazgów. Trochę słodyczy i pożegnałam się z przyjaciółkami. Nie były zachwycone perspektywą opuszczenia mnie choćby na trochę po tak długiej rozłące ale wytłumaczyłam im, że muszę się jeszcze wylewnie pożegnać z rodzicami, których zobaczę dopiero 31 sierpnia - wstępuję do domu by przepakować torby, przeprać rzeczy i przygotować się na kolejny rok w Hogwarcie. Nic nie wspominałam dziewczynom o książkach dla Seva. Wiem, że za nim nie przepadają. W sumie chyba ta niechęć jest odwzajemniona. Severus ... gardzi Gryfonami. Nie wiem czy to na skutek tego pamiętnego pierwszego roku w Hogwarcie, czy ogółem po prostu, albo z założenia. To zawsze było dla mnie dziwne i niezrozumiałe, jednak nigdy nie uzyskałam satysfakcjonującej odpowiedzi od niego w tym temacie gdy jeszcze się odzywaliśmy do siebie. Wiem, że bardzo się zawiódł , że nie dostałam się do Slytherinu, a dodatkowo sprawę pogorszył i tylko zaognił Potter wraz z kumplami. Niepewnie spoglądam na książki Seva, które trzymam w ręce. Po powrocie do domu uprzedziłam rodziców, że pójdę się jeszcze przejść. Spojrzeli na mnie dziwnie ale nic nie powiedzieli. Teraz stoję na skraju oświetlonej ulicy, niepewna co mnie czeka za rogiem.Drżą mi ręce. Dreszcze biegną po plecach. Otulam się ciaśniej swetrem i ruszam przed siebie. To tylko książki. Idziesz mu oddać tylko głupie książki. Dasz do ręki i już Cię tam nie ma. Po prostu uśmiechniesz się, wadzisz w ręce i czmychniesz jak najdalej od tego przerażającego miejsca - powtarzam sobie by trochę się uspokoić. Nie wspominam dobrze tego miejsca. Nawet jak byliśmy mali i jeszcze "normalni" to podczas zabaw nie zapuszczaliśmy się w tę okolicę. Zawsze wzbudzała strach. Ciemna. Jakby wilgotna. Z zaniedbanymi domami, które bardziej przypominały stare, duże szopy. Z mnóstwem śmieci, dzikich kotów i ruchomych śmietników, w których zawsze coś żyło. Przyspieszam.Nagle zamieram stając w cieniu niedaleko domu Snapeów. Coś słyszę. W jednym z okien pali się światło. Widzę cienie osób. Niewyraźne postacie. Do moich uszu dociera młody, kobiecy śmiech. Mrużę oczy jednak nic mi to nie daje. Dom Severusa to jeden z większych w tej dzielnicy. Jest duży, oczywiście zaniedbany, zrobiony z drewna, ma piętro i strych z bardzo spadzistym dachem pokrytym odłażącą papą. No i ..ogród. A raczej spory kawałek zaniedbanego trawnika obrośnięty wysoką trawą, jeżynami i dzikimi różami. W głębi "trawnika" mieści się drzewo, stara wiśnia. Jedyna rzecz w tej okolicy z jaką mam miłe wspomnienia. Uśmiecham się na tę myśl, jednak zaraz powracam do rzeczywistości kiedy tylnie drzwi domu otwierają się, wypuszczając ze środka 4 osoby. Widzę tylko zarysy sylwetek. Jedną z osób jest kobieta. Z pozostałych osób wyróżnia ją ogromna grzywa kręconych włosów, które widzę nawet z tej odległości. W drzwiach dostrzegam Severusa z opuszczoną głową i przygarbionymi ramionami. Dwie ciemne postacie odchodzą z kobietą, trzecia przystaje, robi parę kroków po czym wraca, łapie Seva za ramię i coś szepcze, następnie odchodzi. Jeszcze przez chwilę ich słychać zanim wszystko w koło zupełnie milknie. Nie potrzebuję swoich dziwnych przeczuć by wiedzieć, że odwiedzający nie byli mugolami. Prawdopodobnie ...ee..koledzy? Zastanawiam się chwilę. Ta myśl trochę nie pasuje do mojego wyobrażenia o Sevie, który z reguły jest hmm.. samotny. W sumie to nie przypominam sobie, żeby miał jakiś przyjaciół w Hogwarcie. Moje myśli  podążają jeszcze chwilę tym torem. Kręcę głową z niedowierzaniem O czym ja myślę? Biorę jeszcze jeden głęboki wdech i delikatnie, żeby bardziej nie uszkodzić, popycham drewnianą furtkę . Cicho pukam do drzwi stojąc na skraju mdławego światła rzucanego przez lampę  na ganek. Z domu słyszę jakieś dzwięki przewracanych naczyń. Mocniej zaciskam palce na książkach modląc się w duchu by ta rozmowa poszła szybko i bezboleśnie. Po dłuższej chwili za drzwiami słyszę chrobot odsuwanego łańcucha i przesuwanego w zamku klucza. Rozciągam wargi w imitacji grzecznościowego uśmiechu w chwili gdy drzwi wreszcie się otwierają.
-Czego znowu chcecie, przecież powiedziałem wam już, że.. Lily?!- dobiega mnie gderliwy, lekko skrzeczący głos Severusa, który nagle zamiera z półotwartymi ustami i wgapia się we mnie. No cóż. Okey, długo się nie widzieliśmy. No i w sumie owszem nie odzywamy się do siebie od jakiś trzech - czterech lat, no ale tak zamierać jakby ducha zobaczył/ Cóż , postanawiam przejąć inicjatywę. Poszerzam lekko swój grzecznościowy uśmiech i siląc się na miły i spokojny ton, wyrzucam z siebie:
-Tak, trochę się nie widzieliśmy, no ale wiesz.., nie wiem czy pamiętasz.. wiesz.. ostatnim razem jak się spotkaliśmy.. w tej różowej księgarni kiedy na mnie wpadłeś.. no dzisiaj w sumie... - okey, wiem, że mówię nieskładnie. Strasznie się denerwuję. W sumie stary przyjaciel z dawnych lat, ale zawsze czułam, ze żywi do mnie jakąś urazę. Jeszcze te oczy wlepione we mnie. Dlatego plotę trzy po trzy zamiast przejść do sedna.
- No po prostu zapomniałeś książek za które zapłaciłeś więc Ci je przyniosłam - wyrzucam w końcu z siebie. Severus patrzy oniemiały na wyciągnięte przeze mnie książki. Potrząsam lekko rękami by zasugerować mu odebranie własności. Bierze je z moich rąk i przyciska do siebie. Hmm.. no jakieś dziękuję? Chyba nie mam na co liczyć. Wygląda jakby się zaciął. Chłopak po chwili wzdryga się i przeczesuje palcami włosy.
- Nie trzeba było - mruczy w końcu pod nosem.. dzięki. Coś jeszcze?
-Eee.. nie. - Marszczę brwi. Myślałam, ze będzie trochę mniej zimny.
Severus przymyka drzwi oddalając się. Okręcam się na piecie. Po chwili słyszę jeszcze:
- Najlepszego z okazji urodzin .. mamrocze z oczami utkwionymi w podłodze. Nosz kurde.Odwracam się i spoglądam na niego. Jak można być tak zimnym. Halo! Zupełnie nie rozumiem jak to się mogło stać, że staliśmy się sobie tak obcy. W przypływie impulsu łapię za skraj drzwi. Wiem, że gdyby chciał mógłby je z łatwością zamknąć bo mój uchwyt nie jest z byt mocny. Chłopak zatrzymuje się.
-Dziękuję - szepczę patrząc mu w oczy.-Tobie też wszystkiego najlepszego. Severus uśmiecha się lekko. Naprawdę rzadki widok. Oboje pogrążamy się w ciszy
- 27 i 28 - mamrocze wzdychając. Taak. Dni, które na zawsze odmieniły nasz świat. W których urodziliśmy się na nowo. Dwa kawałki pergaminu , które złączyły na krótko nasze drogi i uczyniły naprawdę niezwykłymi wakacje cztery lata temu.
-Stare dzieje, czyż nie? - mówi po chwili twardym głosem wyrywając mnie ze wspomnień. Marszczę brwi.
- Tak trochę się...zmieniło - mówię cicho. Chłopak prycha.
-Ty się zmieniłaś - mówi z wyrzutem przeszywając mnie wzrokiem. Cofam się o krok pod tym spojrzeniem.
Pocieram ręce o siebie.
-Sev ja.. - chcę się wytłumaczyć, powiedzieć, sama nie wiem co, ale cokolwiek by zniszczyć w sobie to poczucie.. winy. Chłopak kręci głowa, a czarne strąki obijają się o zbyt duży kołnierzyk bluzki.
- Oh, daruj sobie, zdradziłaś nas. Nie wiem, jak mogłaś ... Jakim cudem. Ani co się stało. Powinnaś być z nami. Powinnaś wiedzieć,że... - zaczął bełkotać ponownie łapiąc się za głowę.
Spoglądam na niego , zdziwiona jego dziwnym monologiem. Otwieram usta by się sprzeciwić. Nie zdradziłam. Nigdy nie chciałam stracić przyjaciela. Samo jakoś tak wyszło.
- ..ale wszystko wkrótce się zmieni. Nie będzie już Ich. Wszystko zacznie się od nowa. Nadchodzi Pan.
-Severus o czym ty mówisz?! - staję z nim twarzą w twarz i piorunuję spojrzeniem.
-Masz te książki.. dopycham do jego piersi trzymane przez niego wolumy - I skończmy tę rozmowę. Nikogo nie zdradziłam! - mówię twardo mierząc go wzrokiem.
-Nie obwiniaj mnie za swoje zaniedbania! To TY mnie zostawiłeś. Przestałeś ze mną rozmawiać, spotykać , odpowiadać na moje listy. Przystałeś do Ślizgonów!
-A co miałem zrobić? Przynajmniej nie są tacy..tacy jak... jak Potter! Nie zdradziłaś?! - głos mu drży.
-Nie nie zdradziłam!
-To szkoda, że widziałem Pottera, jak odlatywał nad ranem z twojej sypialni - wypluwa z siebie słowa jak truciznę . Milczę.Tego akurat nie da się w jasny sposób wyjaśnić. Otwieram usta w momencie gdy twarz owiewa mi pęd powietrza z zamykanych z trzaskiem drzwi.

2 komentarze:

  1. Nie żeby coś, ale zawsze mi było żal Severusa... Jakoś tak... Kurczę, on też się w coś wplątał.
    BTW, Fe, gubisz literki... ["Fe" nie w sensie, że fuj, tylko w sensie, że Feministka to torchę za długa ksywka :)].
    Szalona, S&S

    OdpowiedzUsuń