środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział dwunasty.

Moje ciało wciąż przyzwyczaja się do ruchu. Mięśnie lekko mi drżą gdy się poruszam. Czuję się jakbym znowu miała dwanaście lat i przeżywała okres gwałtownego wzrostu. Staram się nie przysparzać rodzicom trosk i pokazywać, że jestem zdrowa jak ryba. Czuję jednak, że coś jest nie tak. Wciąż nawiedzają mnie dziwne sny. Staram się tym jednak nie martwić gdy jedziemy w końcu na dworzec. Z Dot na kolanach obserwuję przez okno mijane okolice. W samochodzie panuje grobowa cisza. Mama siedzi z zaciśniętymi ustami cała skwaszona. Ojciec stara się zachować spokój i nie reagować. Ja nie przerywam im ciszy. Napięcie jest tak duże, że wystarczyłoby jedno słowo by doszło do wybuchu. W końcu dojeżdżamy na dworzec. Mama znowu ma mokre policzki. Przytula mnie mocno. Nie puszcza.
-Rose... - mówi ostrożnie tata
- Nawet się do mnie nie odzywaj - odwarkuje mu mama. Jej głos jest przytłumiony przez moją bluzkę jednak dostatecznie zrozumiały.
Ojciec odwraca się i patrzy na szybę sklepową. Mama w końcu opuszcza ramiona. Mrugam do niej okiem chcąc podnieść ją na duchu jednak ona nie spogląda na mnie. Odchodzi szybkim krokiem. Wdycham ciężko. Ojciec spogląda na mnie z bólem. Klepie mnie po ramieniu. Nie jest zadowolony ale szanuje moją decyzję.
-Obiecaj, że będziesz szczęśliwa, cokolwiek się stanie
- Oczywiście tato, mówię i całuję go w policzek. Staram się wyglądać na pewniejszą i silniejszą niż jestem. W planach mam jak najszybsze udanie się do szkolnej pielęgniarki. Może to tylko jakiś niegroźny czar? Albo skutek przeterminowanej magicznej czekoladki? Skoro po mugolskim produkcie można się spodziewać biegunki to może... Potrząsam gwałtownie głową. O czym ja myślę? Mocno chwytam za wózek obiema rękami i pcham go z całej siły na ścianę.
***
Na przyjaciółki natykam się zaraz po przejściu. Opalona Dorcas nerwowo rozgląda się wokół. Na głowie jak zwykle ma aureolę loków, którą niecierpliwie przy tym potrząsa. Ann stoi spokojnie obok, patrząc na nią trochę niepewnie. Już mam krzyknąć i zawołać kiedy ktoś nagle wpada na mnie i miażdży mnie w uścisku.
-Lily!! Tak się stęskniłam ! - woła mi do ucha rozradowana Jane. Znowu urosła sądząc po tym, ze teraz musi się pochylać by mi do niego wrzeszczeć (jedno z jej ulubionych zajęć). Uśmiecham się radośnie obracając się i oddając uścisk. Razem idziemy do dziewczyn, które witają nas radośnie ale Dorcas jest jakaś nieswoja. Mało się odzywa. Ponieważ jednak mamy z Jane sporo do nadrobienia jeśli chodzi o pogaduchy ledwo zauważamy jej stan. Ann trzyma się na uboczu. Odchodzi od nas po chwili, gdy na peron trafia jej młodszy kuzyn, tyciutki blondynek o słodkich oczach, który ma przed sobą swoją pierwszą podróż do Hogwartu. Ann wita się z nim i stara się go rozweselić ponieważ stoi on jak zamurowany, przyciskając do piersi klatkę z sową. Ann bierze go za rękę i prowadzi po peronie.
W oddali dostrzegam Severusa, który przemyka się tuż przy ścianie. Mam ochotę zamachać do niego ale się powstrzymuję. Czy to, że rozmawialiśmy ze sobą raz coś zmienia? Pewnie nie. Tak więc ściskam tylko palce na swojej szacie i powracam do słuchania niesamowitych opowieści Jane.
- I tam był..ten.. no jejciu! Jak to się nazywało... ten..to no! Takie przedziwne urządzenie. Takie..oh! Takie ogromne walcowate pudło! Które telepie się i telepie... i pluje wodą.. a potem nagle staje i mokre rzeczy są suche! -swoją wypowiedź kończy donośnym okrzykiem. Czasami nie podzielam co prawda jej niesamowitego entuzjazmu jeśli chodzi o mugolskie przedmioty, ale zabawnie jest czasem posłuchać jak ktoś z takim przejęciem mówi np. o wirówce .
W oddali dostrzegam dumnie kroczących Huncwotów. James z Syriuszem otwierają oczywiście pochód idąc równym, pewnym krokiem, z uśmiechami od ucha do ucha w rękach trzymając swoje opakowane w błyszczący, brązowy papier miotły niczym żołnierze bagnety. Tłum oczywiście rozstępuje się przed swoimi idolami. Uczniowie szturchają się łokciami by ich znajomym legendy, osoby, dzięki którym Hogwart niejeden raz trząsł się w posadach ze śmiechu ( oddając im honor powiem, że raz trząsł się przez nich naprawdę).
Za Potterem i Blackiem idzie spokojnie Remus, guru ich wiedzy, który niejednokrotnie ratuje ich wyszczerzone facjaty przed gniewem McGonagall. Na policzku ma przyklejony spory opatrunek i lekko kuleje, mimo tego uśmiecha się wesoło gdy mija Ann i przez chwilę pozostaje przy niej i jej kuzynie.
Co się tyczy czwartego Huncwota (aczkolwiek ciężko mi go nazywać Huncwotem) to ... chyba przytył tak mi się wydaje.Jego skóra ma dziwny, żółtawy kolor, który widzę nawet z daleka. Zastanawiam się, czy nie jest to przypadkiem efekt uboczny jakiegoś huncwotowskiego kawału, który musiał mieć swoją próbę generalną. Tupta małymi stopami zaraz za przodującymi. Potter uśmiecha się na mój widok, Syriusz gromi go wzrokiem i ciągnie za kołnierz jak niesforne dziecko. Wielka, czerwona lokomotywa wtacza się na peron z głośnym gwizdem, trzęsąc ziemią. Obecny na peronie gwar przybiera na sile.
- Czas zacząć wyścig o miejsca - mruczy Jane podciągając rękawy jak postać z filmu szykująca się do walki. Śmieję się tylko i łapię za rączkę od wózka.
***
Podróż mija nam spokojnie. Siedzimy w piątkę w przedziale razem z kuzynem Ann, który nie chciał zostać sam. Po czwartej czekoladowej żabie wreszcie trochę doszedł do siebie. Wpatruje się w nas jak w bóstwa, kiedy opowiadamy mu o historiach związanych ze szkołą. Mały jest strasznie podekscytowany.  Jego trema odeszła gdzieś daleko daleko, teraz malec wprost nie jest w stanie zamknąć buzi zadając pytanie jedno za drugim (bardziej bym przypuszczała, że jest spokrewniony z Jane niż z Ann). Dorcas wciąż jest milcząca i nie bierze udziału w rozmowie. Ann też co chwilę cichnie. Rozmowę prowadzimy więc same z Jane, odpowiadając na coraz to nowsze i dziwniejsze pytania Simmiego.
Siedząca po przeciwnej stronie Jane nagle podrywa się z siedzenia i krzyczy (jej wredny zwyczaj -potrafi, postawić człowieka na równe nogi z najczęściej błahych powodów) przytulając się do mnie.
-Aaaa! Zapomniałam Ci pogratulować! Strasznie się cieszę Lilcia! Należało Ci się!- grzecznie poklepuję ją po plecach wyrażając swoją wdzięczność i czekam na objaśnienia. Kiedy jednak nie nadchodzą patrzę na nią wyczekująco.
-Co tak patrzysz? - pyta zdziwiona wciąż się uśmiechając
-Eee no.. fajnie, że dziękujesz, ale.. czego
-Zostania prefektem - burczy Dorcas wpatrzona w okno.
Patrzę po dziewczynach zdumiona. No ale przecież.. Jak?! Siedzę z otwartymi ustami trawiąc tę wiadomość. Wiem, że często zbierałam pochwały za dobre zachowanie, no ale.. 
- Yyy skąd wiecie? 
- Mam przecież siostrę w Revenclavie! Jest na siódmym roku i jest no wiesz.. Naczelnym! - mówi Jane, prostując się w dystyngowanej pozie co ma parodiować postać jej starszej siostry.
- No i dostała listę osób...Lilka co się zgrywasz! Przecież też dostałaś! W ogóle jak mogłaś trzymać to w tajemnicy i się nie pochwalić! - przyjaciółka szturcha mnie palcem w ramię i wydyma policzki.
Hmmm pewnie rodzice przeoczyli grubą kopertę z moim nazwiskiem- mówię do siebie. Nie chcę się przyznawać, że nic o tym nie wiedziałam, ani też do tego dlaczego przeoczyłam nadejście tej wiadomości.
Siedzę zesztywniała. Simon milknie na chwilę, po czym ponownie sypie lawiną pytań.
-A co to Prefekt? Teraz jesteś jednostką specjalną? Jak superbohater! Wow! Znam prefekta! Mojego pierwszego .. no prócz Em ale ona się nie liczy jako kuzynka. Jakie macie przywileje? Ilu was jest.?.. czym się wyróżniacie? A no tak! Macie odznaki! Na pewno są niesamowite! Mogę zobaczyć twoją? Mogę mogę mogę ? Prooooooooooszę
-Eee.. tak właściwie to...
Na szczęście udaje mi się uniknąć wpadki, ponieważ w tym momencie pociąg wypełnia się głosem płynącym znikąd, który informuje, że Prefekci proszeni są na zebranie. Delikatnie, tak żeby nikt nie widział, wzdycham z ulgą. Zakłopotana wychodzę z głośnego przedziału. Nawet przez zasunięte drzwi słyszę głos Simona, który domaga się odpowiedzi na swoje pytania.
***
Lupin co chwilę spoglądał znad książki na siedzącego przed nim Pottera. No, nie siedzącego. W sumie była to pozycja na wpół leżakowa, przez co on wraz z Syriuszem i Peterem i bliżej nieokreślonym małolatem musieli gnieść się na kanapie. James natomiast, z wiecznie rozwichrzonymi włosami najzwyczajniej w świecie drzemał uśmiechając się głupkowato. Syriusz burczał za to na swoim miejscu wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu sprawy - Potter zaklepał najlepszą miejscówkę szybciej od niego. Po jakimś czasie jednak Black przypomniał sobie o liściku, który tkwił w jego kieszeni. Rozpakował więc małą karteczkę i uśmiechnął się do siebie.
-Panowie wybaczą - powiedział, kłaniając się teatralnie i opuszczając swoje siedzisko. Remus wyżej głowę czekając na jakieś słowo wyjaśnienia.
-No wiesz.. wzywają mnie - mrugnął porozumiewawczo do Remusa, który westchnął tylko i mocniej złapał brzegi książki. Syriusz oddalił się więc pewnym krokiem, targając sobie po drodze i tak już zmierzwione włosy.Lupin westchnął tylko ciężko i spojrzał na pozostałych towarzyszy podróży. Peter...cóż siedział skulony i jakby nieobecny. Chłopak skrzywił się na widok odcienia jego skóry. Może faktycznie należało dodać posiekane pióra kanarka.. Po dłuższym namyśle postanowił zostawić Huncwota samemu sobie, skierował więc uwagę na drobnego chłopaka, wciśniętego w drzwi,z  w drucianymi okularkami na nosie, który nerwowo ciągnął rękawy wełnianego swetra.
- Cześć - powiedział uśmiechając się przyjaźnie. Chłopak podskoczył nerwowo na siedzisku, powiększone przez okulary oczy zamrugały nerwowo za grubymi szkłami.
-Cz-zzeeśććć - wyjąkał zakłopotany, mocniej naciągając rękawy. Remus poszerzył swój uśmiech, starając się nadać swojej twarzy miły i przyjazny wygląd.
- Pierwszy raz w Hogwacie, co?
Chłopiec pobielał na twarzy tak, że jedynym kolorem były tylko dwie powiększające się na policzkach czerwone plamy.
-N-nie. J-jj esssttem naa ccczwartym..rroku. - powiedział wydymając policzki. Huncwot w duchu palnął się mocno w czoło. W przedziale zapanowała kompletna cisza. Remus gorączkowo starał się znaleźć jakąś zabawną odpowiedź na swoją wtopę, jednak nic nie przychodziło mu do głowy.
-Eee to fajnie - w duchu przyłożył sobie po raz drugi.
Że też nie jestem taki jak Jim czy Syriusz - wyrzucał sobie w duchu - Oni zawsze powiedzą coś .. coś zabawnego, wiedzą jak rozmawiać z ludźmi .Dla Lupina niestety był to problem. Potrafił wiele rzeczy,miał dobra pamięć, szybko się uczył, znał wiele ciekawostek, uważany był też za całkiem przystojnego tylko..całkowicie nie dawał sobie rady w kontaktach międzyludzkich. Brakowało mu tylko tego czegoś co Syriusz z Jamesem mieli aż w nadmiarze, odwagi, brawury no i poczucia humoru. On, Lupin nigdy celowo nie robił z siebie pajaca by przypodobać się innym, oczywiście nie raz wychodził na głupka tylko zawsze był to efekt czysto niezamierzony. Po raz kolejny westchnął głośno. Cisza mocno mu ciążyła. Zaczął nawet rozważać, czy przypadkiem nie obudzić Pottera, ale zrezygnował z tego pomysłu. Z kłopotu wybawiło go wezwanie dobiegające znikąd. Uśmiechnął się kwaśno obracając w palcach błyszczącą odznakę. Zebrał się w sobie i bez słowa opuścił przedział. Po drodze do przedziału Prefektów minął jeszcze miejsce w którym przebywał Syriusz. Przez szybę dojrzał swojego przyjaciela, otoczonego wianuszkiem dziewcząt. Black własnie żywo opowiadał jakąś zabawną historię, a dziewczyny wpatrywały się w niego niemal z cielęcym uwielbieniem. Chłopak zakończył opowieść puentą i wymachem dłoni. Przedział aż zadrżał od kobiecego perlistego śmiechu. Lupin odszedł skwaszony, wsadzając ręce głębiej w kieszenie.
***
Stałam przerażona przed przedziałem Prefektów z ręką zawieszoną tuż przy drzwiach. Byłam nieprzebrana, nie miałam odznaki ani nie znałam,żadnych szczegółów listu, który został przysłany z Hogwartu. Po raz już chyba piąty podnosiła dłoń by zapukać.
-Czego TY tu szukasz? - spytał mnie jadowicie czyiś głos
Zamarłam jeszcze bardziej przerażona. Ton jego głosu był wyniosły i bardzo zimny. Odwróciłam się by zobaczyć do kogo należy. Przede mną stał wysoki chłopak, o platynowych włosach i zadartym nosie. Oczywiście w nienagannej, ciemnej, dopasowanej szacie z jakiegoś drogiego materiału. Jego spojrzenie było równie wyniosłe jak ton głosu. Zmierzył mnie spojrzeniem z góry do dołu i zmarszczył nos z niesmakiem.
-Ja ..e przepraszam, Przyszłam na zebranie i
-A więc teraz na Prefektów przyjmują nawet szlamy ? - prychnął, jeszcze bardziej marszcząc nos. Twarz oblało mi gorąco. Zrobiło mi się przykro a przede wszystkim nieswojo. Skąd on znał moje pochodzenie? Przyjrzałam się uważniej chłopakowi. Na pewno był starszy ode mnie. Starałam się skojarzyć jego osobę z Hogwartem . 
-Luc! Jesteś w końcu! - dobiegło zza pleców chłopaka wołanie dziewczyny, która po chwili pojawiła się u jego boku wraz z towarzyszką. Właścicielkę głosu akurat rozpoznawałam. Mało kto nie kojarzyłby słynnej Bellatrix Black z jej fryzurą jak po bliskim spotkaniu z wysokim napięciem. Skrzywiłam się w duchu rozpoznając również jej siostrę, Narcyzę. Skoro mam do czynienie z tą dwójką, to przede mną musi stać nie kto inny jak Lucjusz Malfoy. Przyłożyłam sobie w duchu. Że też ja muszę mieć takiego pecha. 
-A cóż to ? -wysyczała Bell taksując mnie spojrzeniem jak szczura.
- To mówi, że jest Prefektem - prychnął Lucjusz śmiejąc się chropowato. Dziewczyna zawtórowała mu śmiechem. Jej siostra stała cicho w cieniu bez słowa.
- Widać Hogwart co raz bardziej ma w nosie stare czarodziejskie zasady - prychnął Luc, mówiąc do siebie samego albo do Belli - Nie dość, że mianowali szlamę, to jeszcze taką, która nie wie, że będąc wśród czarodziei powinna wyglądać jak czarodziej, a nie przynosić im wstyd swoją postawą i wyglądem. No chyba, że po protu w Gryffindorze nie mają nikogo lepszego - zaśmiał się z własnego żartu. Bel wyszeptała jeszcze tylko coś chłopakowi do ucha i oddaliła się kręcąc biodrami, ciągnąc za sobą Narcyzę. Lucjusz wyminął mnie, jak się wymija wyjątkowo brzydką psią kupę na ulicy i otworzył drzwi zaraz je za sobą zamykając. Na szczęście po chwili drzwi się rozsunęły, w przejściu ukazała się czarnowłosa głowa siostry mojej przyjaciółki.
-Oh Lily! Pospiesz się! Zaraz się zacznie. Wszyscy już prawie są. No nie stój tu jak kłoda! - i tak właśnie zostałam wciągnięta do piekła.

2 komentarze:

  1. Rozdział bardzo fajny :)
    Sorki, że jeszcze nie skomentowałam pozostałych
    Czekam na więcej
    Szur, S,S&S :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie skomentowałam...? A, skoasowało mi komentarz [wrrr!], a wypordukowałam się jak zwykle...
      Gratki dla Lilki, współczucia z okazji nadopiekuńczych rodziców i wpadnięcia na Malfoyów/Blacków. Nikomu nie życzę...
      Ech...
      Szal, SS&S

      Usuń